Kolejny niesamowity mecz w wykonaniu Zastalu za nami. W obecności blisko 5 tysięcy widzów, zielonogórscy koszykarze znów wygrali. Tym razem z silną ekipą Trefla Sopot 72:71. W tym meczu było wszystko czego potrzeba do stworzenia wspaniałego widowska. Zaskakujące zwroty akcji, znakomite zagrania, gorący doping kibiców i pasjonującą końcówkę, w której nieznaczne lepsi okazali się gospodarze.
Pierwsza połowa nie była dobra w wykonaniu zielonogórzan. Zastal spisywał się przeciętnie w ataku. Zawodziła skuteczność, do tego gospodarze mieli problemy z defensywą Trefla. Z kolei sopocianie szybko osiągnęli kilkupunktowe prowadzenie i bez większych kłopotów utrzymali je do przerwy. W 8. minucie Trefl wygrywał już 20:11, ale chwilowy zryw zielonogórzan w końcówce tej części meczu pozwolił im odrobić część strat.
Druga kwarta nie przyniosła poprawy w grze Zastalu. Konstruowanie akcji przychodziło gospodarzom z trudem, a Trefl znów zaczął powiększać przewagę. Na półmetku kwarty zielonogórzanie tracili do rywali już dwanaście punktów. Zespół Tomasz Herkta nie przypominał drużyny z wcześniejszych meczów, grał wolno, niedokładnie i zbyt zachowawczo.
Jednak jeszcze przed przerwą Hodge przyspieszył tempo rozgrywania akcji i na efekty nie trzeba było czekać. Zastalowi udało się urwać kilka punktów z przewagi rywala. Wynik mógł być jeszcze korzystniejszy dla miejscowych jednak w kilku przypadkach zabrakło im konsekwencji i zimnej krwi.
Po zmianie strony kibice zobaczyli zupełnie inny Zastal. Zielonogórzanie zaczęli grać efektownie i efektywnie, a prowadzenie Trefla co raz szybciej topniało. Wreszcie defensywa Zastalowców stała się prawdziwym zmartwieniem dla sopockiego zespołu. Trefl miał co raz większe problemy ze skutecznością, a wraz z dobrą obroną w grze gospodarzy widoczna była również poprawa ataku.