Joanna Bagińska funkcję sołtysa sprawowała przez 16 lat. W listopadzie wystartowała w wyborach do rady powiatu. Otrzymała zaledwie 124 głosy, z czego w Lubinicku 56.
Wynik osiągnięty przez Joannę Bagińską w Lubinicku pokazał, że mieszkańcy wsi nie doceniają jej działań dla lokalnej społeczności. Nie dziwi więc, że podczas wczorajszego zebrania sołeckiego dotychczasowa sołtysowa nie zdecydowała się na ponowne kandydowanie. Zanim rozpoczęła się wyborcza część zebrania wiejskiego, J. Bagińska podsumowała ostatnie 4 lata swojej działalności poprzez wymienienie projektów, w których udało się pozyskać środki zewnętrzne dla wsi.
Dotychczasowa sołtysowa przypomniała także zadania z wszystkich 16 lat piastowania funkcji sołtysa. Podziękowała radzie sołeckiej i osobom, które wspierały ją i mieszkańców podczas realizacji lokalnych inicjatyw. Szczególne wyrazy uznania zostały skierowane pod adresem Stanisława Zawadzkiego, który najbardziej wspomagał mieszkańców wsi.
Po krótkim wystąpieniu głos zabrał między innymi Henryk Giecołd, który wymieniał kolejne niezałatwione przez ostatnie lata sprawy. Większość z nich to zadania sejmiku województwa i marszałka, ponieważ dotyczą przebiegającej przez wieś i prowadzącej do Lubinicka drogi wojewódzkiej nr 303. Najwięszą bolączką jest oczywiście brak ścieżki pieszo-rowerowej oraz brak chodnika w części miejscowości. Burmistrz Krzystzof Tomalak tłumaczył, że gmina może partycypować w kosztach obu inwestycji, ale władze Świebodzina nie są zainteresowane wyręczaniem marszałka w wywiązywaniu się przez niego z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa na należących do województwa drogach.
Kolejną sprawą zarzucaną Joannie Bagińskiej były niejasne finanse Stowarzyszenia „Nasza Wieś Lubinicko”, działanie tylko dla części mieszkańców oraz zastraszanie przeciwników. Dyskusja na ten temat jednak się nie odbyła, ponieważ burmistrz Tomalak, który był przewodniczącym zebrania, nie wyraził zgody na rozmowy o prywatnych sprawach uczestników sporu.
Po wielu gorzkich słowach, jakie usłyszała wczoraj Joanna Bagińska, należało się spodziewać, że nie będzie ona chciałą nadal pełnić funkcji sołtysa. Choć jej kandydatura padła jako pierwsza, kobieta podziękowała za zaufanie i poinformowała, że nie zgadza się na udział w wyborach. Wydawało się, że krytykujący J. Bagińską Henryk Giecołd podejmie rękawice, gdy padło jego nazwisko, jako kandydata, ale tym razem także zgody nie było. Także Ewa Puda i radny miejski Ryszard Górawski nie zdecydowali się na start w wyborach.
Przez kilkadziesiąt minut nie było kandydata, który wyraziłby zgodę. Na sali było ponad 100 osób. Zdecydowana większość prosiła J. Bagińską o zmianę zdania, ale ta była nieugięta. – To nie jest tak, że ja się na kogokolwiek obrażam. Poświęciłam wsi 16 lat. Mam 4 wnucząt, nie mam dla nich czasu. Przez te lata moi synowi się pożenili, nie miałam dla nich czasu. Byłam pewna, że dziś ktoś inny weźmie się za sołectwo – powiedziała była sołtysowa.
Biorąc pod uwagę brak kandydatów burmistrz Tomalak był gotowy zakończyć zebranie i zgodnie ze statutem zwołać kolejne za dwa tygodnie. Niespodziewanie J. Bagińska zaproponowała kandydaturę Krzysztofa Pławińskiego, który wyraził zgodę na udział w wyborach. Dzięki temu głosowanie można było przeprowadzić. Mężczyzna zdobył 68 głosów poparcia. 34 karty wrzucone do urny zawierały głosy nieważne.
Wybory do rady sołeckiej przebiegły dużo sprawniej. Wystarczające poparcie mieszkańców zdobyli: Agnieszka Domagała (60 głosów), Łukasz Jastrzębski (54), Edyta Kałach (44), Natalia Filipczak (41), Elżbieta Zychla (40). Do rady sołeckiej nie weszli natomiast: Henryk Giecołd (35), Mariola Jasińska (31), Agnieszka Gleszczyńska (31), Zofia Załuska (28) oraz Andżelika Matuszewska (15).
—
Opr./fot. Ewa Wójcik