Od niemal dwóch lata problem z podtopieniami pól w Wilenku nie został rozwiązany.
Woda pojawiła się po wybudowaniu lubuskiego odcinka autostrady A2, a dokładnie przepustu pod jezdniami. Jest on usadowiony o metr za wysoko i dlatego nie spełnia swojej funkcji.
Choć sołtys Wilenka Janusz Błażków robi, co może, aby nakłonić urzędników marszałka, wojewody i przedstawicieli Autostrady Wielkopolskiej, która jest zarządcą drogi, do podjęcia konkretnych działań, do tej pory sytuacja na polach się nie zmieniła. Wydaje się, że jedynym sposobem jest pójście do sądu i dochodzenie swoich praw przed Temidą.
W Urzędzie Marszałkowskim nie ma na tyle dobrej woli, aby wszcząć procedurę, której następstwem będzie zmuszenie Autostrady Wielkopolskiej do odprowadzenia nadmiaru wody okolicznych terenów. Problem nie dotyczy bowiem tylko pól, ale też budynków mieszkalnych. W pobliskich Brójcach Lubuskich zalewane są piwnice domów i hoteli. Właściciele tracą już cierpliwość.
Wspomniany sołtys Błażków, chcąc pomóc przede wszystkim rolnikom i mieszkańcom swojej wsi, zgłosił sprawę do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Skontaktował się z dyrektorem departamentu gospodarki ziemią Zbigniewem Abramowiczem, który obiecał zająć się tematem. Wydaje się, że bez pomocy urzędników z Warszawy nie uda się pozbyć nadmiaru wód z pól w okolicy autostrady. Dla Urzędu Marszałkowskiego małe Wilenko jest ewidentnie zbyt małym elektoratem, aby pochylić się nad problemem i wszcząć niezbędne procedury.
Właściciele zalewnych nieruchomości nie chcą z kolei iść do sądu i miesiącami walczyć o swoje prawa. Chcą, aby woda jak najszybciej został odprowadzona z działek, aby mogli znowu, po kilku latach uprawiać swoje pola.
—
Opr./fot. Ewa Wójcik
{fcomment}