W lipcu i sierpniu ubiegłego roku na łamach naszego portalu ukazał się cykl wywiadów z prezesami największych świebodzińskich firm. W lutym br. na emeryturę odszedł prezes świebodzińskiego oddziału RECARO Aircraft Seating Polska Uwe Köthe. Na stanowisku zastąpił go Thomas Keller, którego zapytaliśmy o przebieg kariery zawodowej, sukcesy i pasje.
Jak wyglądał przebieg Pana kariery zawodowej? Jaki ma Pan staż na rynku pracy i jak długo zajmuje stanowiska kierownicze?
Po maturze ukończyłem szkołę zawodową o specjalizacji mechatronik i początkowo przepracowałem w tym zawodzie 7 lat przy budowie maszyn i instalacji, studiując jednocześnie ekonomię i organizację przedsiębiorstw. Studia ukończyłem w 1997 r., ale pozostałem wierny budowie maszyn i pracowałem między innymi na stanowiskach kierownika produkcji czy kierownika jakości. Przełom w mojej karierze zawodowej nastąpił wraz z pojawieniem się w 2001 roku firmy Autoliv, lidera szwedzkiego rynku w dziedzinie pasów bezpieczeństwa i poduszek powietrznych. Najpierw byłem odpowiedzialny za jakość w niemieckiej lokalizacji tej firmy, a w 2004 r. zaproponowano mi przejęcie kierowania działem jakości polskiego zakładu w Jelczu-Laskowicach w pobliżu Wrocławia. Od 2007 byłem kierownikiem całego zakładu. W 2011 raz jeszcze zdecydowałem się na dużą zawodową zmianę i przejąłem kierownictwo polskiej spółki córki renomowanego przedsiębiorstwa STAUFEN, zajmującego się doradztwem z zakresu Lean, a stanowisko to sprawowałem do momentu przejścia do RECARO Polska w czerwcu 2013 r.
Jakie jest Pana wykształcenie i czy pomogło ono w przebiegu kariery zawodowej? Czy będąc już aktywnym na rynku pracy jeszcze się Pan dokształcał?
Jak już wspomniałem, po maturze najpierw zdecydowałem się na klasyczne wykształcenie zawodowe, a dopiero kilka lat później na studia. Dziś, patrząc wstecz, stwierdzam, że praktyczna praca na początku mojej kariery zawodowej była szczególnie pomocna w drodze do sukcesu. Tylko w ten sposób mogłem zebrać doświadczenie, które do dnia dzisiejszego pomaga mi spoglądać na wyzwania i problemy ze wszystkich możliwych perspektyw i podejmować właściwe decyzje. Jakkolwiek nie jest to nowe odkrycie, ale stale się potwierdza: żeby przejąć i pomyślnie sprawować stanowisko kierownicze, trzeba najpierw zdobyć doświadczenie w pracy fizycznej w danym zakresie. Moje studia z pewnością także się przydały, ale przecież wiedza ludzkości podwaja się co 10 lat. Dlatego to, czego ktoś nauczył się na studiach przed 20 laty, może dziś wykorzystywać jedynie w ograniczonym zakresie. Rozwój zawodowy nie jest możliwy bez ciągłego dokształcania. I mam tu na myśli nie tylko studia, treningi i kursy, lecz przede wszystkim wymianę doświadczeń z innymi oraz uczenie się przez eksperymentowanie i obserwację.
Co uważa Pan za swój największy sukces zawodowy?
Kiedy w 2007 r. powierzono mi kierownictwo polskiej lokalizacji firmy Autoliv zakład zatrudniał ok. 400 pracowników i odbywał się w nim wyłącznie końcowy montaż pasów bezpieczeństwa z użyciem komponentów z Niemiec. Wszelkie funkcje sterowania zlokalizowane były w Niemczech. Dzięki konsekwentnej transformacji Lean udało nam się w ciągu 4 lat osiągnąć znaczącą poprawę jakości i wydajności oraz rozwinąć zakład do odnoszącej jedne z największych sukcesów lokalizacji europejskich. W konsekwencji zakład najpierw usamodzielniono we wszystkich funkcjach w Niemczech, a potem zapadła decyzja o zlokalizowaniu największego zakładu montażu poduszek powietrznych firmy Autoliv w Europie w Jelczu-Laskowicach. Zakład ten dwukrotnie powiększano i zatrudnia dzisiaj 1200 pracowników. Oczywiście nie jest to tylko mój sukces, ale osiągnięcie całego zespołu. Bez przekonania, że polskim współpracownikom uda się lepiej niż innym sprostać wyzwaniu realizacji tak ogromnych projektów, w tak krótkim czasie i bez wiary w sprawność polskiego zespołu, prawdopodobnie nie byłoby decyzji ze strony centrali koncernu w sprawie takiego powiększenia zakładu.
Jakie cechy charakteru pomogły Panu w dojściu do miejsca, w którym obecnie się Pan zajmuje?
Na te pytania powinny w zasadzie odpowiedzieć moje koleżanki i koledzy z zespołu. Na pewno pomogły mi: ukierunkowanie na określony cel, dalekowzroczność i pewna dawka samoorganizacji. Również otwartość na nowości, ciekawość i elastyczność niewątpliwie miały pozytywny wpływ na moją karierę zawodową. Najważniejszym czynnikiem sukcesu jest jednak, według mnie, zdolność do pracy zespołowej. Jeżeli czegoś nauczyłem się w trakcie mojej kariery zawodowej, to tego, że maksymalne sukcesy można osiągnąć tylko w zespole.
Jaki jest Pana największy sukces pozazawodowy?
Może nie jest to sukces całkowicie pozazawodowy – bo przecież mój przyjazd do Polski miał najpierw wyłącznie charakter zawodowy – ale jestem dumny z mojej udanej adaptacji w Polsce, która miała miejsce w ciągu ostatnich 10 lat i z mojego skromnego wkładu w porozumienie pomiędzy Polakami i Niemcami w strefie życia prywatnego. W miarę upływu czasu zyskałem tylu przyjaciół w Polsce, co i w Niemczech, a dla większości z nich oczywistością stały się wspólne spotkania, przedsięwzięcia i wzajemne wizyty. Moi znajomi z Niemiec, którzy jeszcze 10 lat temu ze zdziwieniem kręcili głowami, „dlaczego ja muszę pracować tak blisko Syberii” i nie wiedzieli niczego o Polsce, zazdroszczą mi dziś, kiedy z zachwytem opowiadam, w jakim pięknym kraju mieszkam i pracuję. Ale i tutaj obowiązuje zasada wzajemności: integrację ułatwiły mi otwartość, serdeczność i brak uprzedzeń ze strony Polaków.
Na co poświęca Pan czas po pracy? Jaka jest Pana pasja?
Niestety, mój czas wolny ogranicza się głównie do weekendów i urlopów. Te ostatnie lubię spędzać na podróżach, przede wszystkim do miejsc, których nie dotknęło jeszcze zjawisko turystyki masowej. Mogą to być cele odległe, jak Afryka, ale i całkiem bliskie i przepiękne krajobrazy, jak na przykład złota jesień w Bieszczadach. W trakcie jednego z moich ostatnich wypadów zakochałem się w też w Krainie Wygasłych Wulkanów. Tak nazywane są Góry Kaczawskie w pobliżu Jawora, z uwagi na krajobrazy zdominowane przez stożki wulkaniczne. Kiedy wspólnie z moją partnerką życiową odwiedziliśmy to miejsce po raz pierwszy w 2010 r., postanowiliśmy, coś tutaj wybudować. I tak odkryliśmy małą wioskę o nazwie Pomocne. Jest to bardzo malownicze i w znacznej części nienaruszone miejsce w sercu Parku Krajobrazowego Chełmy. Tutejsi rolnicy wciąż zajmują się uprawą i przetwórstwem lokalnych produktów, można tu spotkać krowy i kozy pasące się na soczystych łąkach, dawne wiejskie życie i stare domy czekające, aż ktoś obudzi je ze snu śpiącej królewny. I to właśnie stało się naszym zadaniem i hobby: kawałek po kawałku i z własnej inicjatywy aranżujemy zabytkowy wiejski dom na nowo, żeby stał się kiedyś małym rodzinnym pensjonatem, zapraszającym do relaksu i na wycieczki po Dolnym Śląsku, który jest przepiękny.
Czy planuje Pan już swoją emeryturę, czy zamierza pracować tak, długo, jak siły pozwolą? Jakie są Pańskie plany na najbliższą i tę dalszą przyszłość?
W wieku 45 lat nie myślę jeszcze o emeryturze. Przede mną jeszcze przynajmniej 20 fascynujących lat pracy i chciałbym, żeby były to lata tak spełnione i intensywne, jak to tylko możliwe.
Jaki jest, wg Pana, przepis na sukces? Jak należy poprowadzić swoją karierę zawodową, aby znaleźć się w miejscu, w którym obecnie Pan się znajduje?
Odpowiedź na to pytanie zawierają oczywiście już moje wcześniejsze wypowiedzi. Napisano już niejedno dzieło na temat tego, jak zostać dobrym managerem. Ale moja osobista recepta na sukces składa się z 3 składników: po pierwsze stawiać człowieka w centrum swojej pracy i nie traktować siebie samego zbyt poważnie, po drugie wytrwale i nieprzerwanie szukać możliwości dalszych ulepszeń, nawet jeżeli jest się przekonanym, że osiągnęło się stan idealny, a po trzecie rozwijać wyczucie trendów, kierunków i tendencji i podejmować właściwe działania we właściwym czasie.
Thomas Keller kieruje RECARO od początku roku. Zmiana w zarządzie spółki jest doskonałą okazją do rozmowy o planach rozwoju firmy oraz współpracy z lokalną społecznością.
RECARO dało się poznać na lokalnym rynku, jako firma odpowiedzialna społecznie. Czy będzie Pan kontynuował taką politykę?
Jestem zdania, że przejmowanie odpowiedzialności społecznej również należy do zobowiązań przedsiębiorstwa wobec jego pracowników, ale i wobec społeczeństwa. Dla mnie jest to bardzo ważne. Dlatego nie tylko będziemy kontynuować nasze zaangażowanie społeczne, ale i zwiększać tam, gdzie to tylko możliwe. Mamy roczny plan obejmujący projekty społeczne, które będziemy wspierać. Uwzględnia on zarówno tradycje uwieńczone już sukcesem, jak i nowe formy zaangażowania. Nie jest przy tym tajemnicą, że wiodącą rolę odgrywa i będzie odgrywać wsparcie dla domu dziecka w Świebodzinie. Na ten rok planujemy ponownie organizację Dnia Dziecka 1 czerwca oraz odbywającego się już po raz trzeci grudniowego Jarmarku Bożonarodzeniowego. Na obie te imprezy chciałbym serdecznie zaprosić wszystkie dzieci ze Świebodzina i okolic wraz z rodzicami.
Czy wiąże Pan ze Świebodzinem swoją przyszłość, czy jest to tylko kolejny przystanek na mapie zawodowej kariery?
W ciągu ostatnich lat często pytano mnie, jak wygląda idealna praca dla mnie. Odpowiedź zawsze była taka sama: kierownik w średniej wielkości firmie w Polsce z szerokim polem swobodnego działania, do tego wspaniały zespół, z którym można czegoś dokonać, długoterminowa strategia rodzinnego przedsiębiorstwa, a jako ukoronowanie wszystkiego właściwa równowaga pomiędzy pracą a życiem prywatnym. To wszystko udało mi się znaleźć tylko w firmie RECARO Polska w Świebodzinie. To znaczy, że planuję moją przyszłość w Świebodzinie.
Czy planuje Pan zwiększyć zatrudnienie w RECARO w najbliższych latach?
Nasz zakład w obecnej fazie rozbudowy przewidziany jest na dwukrotnie większą zdolność produkcyjną niż obecnie wykorzystywana. To był świadomy proces, mający wspomagać strategie wzrostu RECARO Aircraft Seating. Obecnie potrafimy stworzyć na jednej zmianie, na 4 liniach produkcyjnych, ok. 35 000 foteli. Kolejna zmiana może podwoić tą liczbę, co oznaczałoby również bezpośrednie podwojenie liczby pracowników. W 2016 roku planujemy w tutejszej lokalizacji rozpoczęcie produkcji fotela CL3710 – nowego reprezentacyjnego produktu RECARO dla klasy ekonomicznej na długie dystanse. Na pewno będzie się to wiązać z kolejnym zwiększeniem liczby pracowników. Ponadto, właśnie trwa realizacja międzynarodowego projektu, mającego na celu decentralizację czynności wspomagających, tzn. nieskupianie w przyszłości wszystkich funkcji w Schwäbisch Hall, lecz sięganie do zasobów lokalnych, tam gdzie jest to możliwe i uzasadnione. Oznacza to w zakresie pośrednim, że prawdopodobnie jeszcze w tym roku będą miały miejsce kolejne zatrudnienia.
Jak widzi Pan możliwości współpracy z władzami miasta – burmistrzem i starostą?
Zasadniczo zawsze dążymy do pomyślnej i owocnej współpracy z lokalnymi autorytetami, oczywiście bez mieszania się w sprawy polityczne. Z pewnością jest tutaj mnóstwo możliwości, które w przyszłości należy jeszcze lepiej wykorzystać.
Dokąd chciałby Pan doprowadzić RECARO? Jakie są Pana najważniejsze cele w zarządzaniu firmą?
Odpowiedź na to pytanie zawarta jest w jednej z powyższych wypowiedzi na temat moich dotychczasowych największych sukcesów zawodowych. Jeżeli uda nam się odnieść podobny sukces z RECARO Polska, o czym jestem przekonany, to spełniony zostanie jeden z moich najważniejszych celów. Oznacza to w nadchodzących latach konsekwentną transformację Lean i rolę pioniera innowacyjnych procesów produkcyjnych i logistycznych w obrębie grupy RECARO Aircraft Seating. Oczywiście szczególną wagę przykładamy też do ciągłej poprawy warunków pracy naszych pracowników. Zgodnie z mottem „WE are RECARO“ naszym celem jest, aby nasi pracownicy byli dumni z przedsiębiorstwa, w którym pracują. Kolejnym celem jest umocnienie pozycji naszej lokalizacji jako centrum zakupowego dla dostawców w Europie Środkowej i Wschodniej oraz oferowanie w razie potrzeby kolejnych funkcji jako punkt serwisowy dla innych zakładów w obrębie grupy RECARO. Ale to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze wiele pomysłów dalszego rozwoju RECARO Polska, o których będziemy oczywiście informować w stosownym czasie.
Co, jako osoba spoza naszego kraju, najbardziej ceni Pan w Polakach – pracownikach, a jakie cechy negatywne najczęściej Pan zauważa w zespole swojej firmy?
Jeżeli miałbym wymienić wszystkie cechy charakteru, które cenię u moich polskich współpracowników, to mogłoby zabraknąć miejsca na odpowiedź. Na wstępie powiem może, że po 10 latach życia i pracy w Polsce nie byłbym w stanie znów pracować w Niemczech. Różnice są zbyt duże. Nie chciałbym tęsknić za współpracą z moim polskim zespołem. Na pytanie, dlaczego praca w Polsce sprawia mi taką przyjemność i czym różni się od pracy z Niemcami, odpowiadam zawsze w następujący sposób: jeżeli w Polsce poinformuję rano, że jest jakiś problem, to już w południe ktoś dostarcza mi jego rozwiązanie, a po południu rozwiązanie zostaje wdrożone. To najlepiej obrazuje najważniejsze cechy charakteru, które tak cenię w pracy w Polsce: kreatywność, zaangażowanie, elastyczność, motywację i pragmatyzm, które ułatwiają wiele spraw, choć ten ostatni trzeba też czasem trzymać w ryzach, aby nie minąć się z celem. Również wszechobecny duch pracy zespołowej, wzajemny szacunek, serdeczność i gościnność to cechy, które ułatwiły mi integrację i których niejeden naród mógłby się tutaj uczyć. Nie mógłbym też nie wspomnieć o tym, że w Polsce zawsze byłem przyjmowany bez uprzedzeń, czego nie uważam za oczywistość. Na zakończenie mogę jeszcze powiedzieć, że przyzwyczaiłem się do tych cech, które na początku mojego życia w Polsce oceniałem negatywnie, a wiele z nich nawet przyswoiłem. Generalnie doszedłem do wniosku, że nie istnieją negatywne cechy żadnej kultury. To nasze wartości, przyswojone w procesie wychowania, sprawiają, że niektóre rzeczy postrzegamy negatywnie, jeżeli jednak otworzymy się na inną kulturę i ją zrozumiemy, prawie wszystko zmienia się w pozytywy.
—
Rozmawiała, fot. Ewa Wójcik