Za cztery dni wybierzemy władze samorządowe. Pojutrze o północy rozpocznie się cisza wyborcza i kandydaci na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów nie będą mogli się już przechwalać i obiecywać gruszek na wierzbie.
W Świebodzinie największe emocje w tym roku budzą wybory władz gminy. Świadczy o tym chociażby liczba kandydatów na fotel burmistrza oraz ilość zarejestrowanych komitetów wyborczych. Osoby ubiegające się o głosy wyborców można podzielić na dwie grupy. Jedni uważają, że zjedli wszystkie rozumy, mają przepis, receptę i gotowy pomysł na wszystko, inni natomiast skupiają się na wąskim zakresie spraw, które chcą załatwić.
Inny podział to Forum Samorządowe kontra „reszta świata”. Niektórzy wprost mówią, że trzeba odsunąć Bekisza od władzy, bo jest zły, niedobry i większego szkodnika to miasto nie miało nigdy. Z perspektywy czasu trudno ocenić, co zmieniło się za rządów „Dariusza Wielkiego”, ale wystarczy wspomnieć basen, halę sportową, nowe drogi, chodniki, czy rewitalizację centrum i dokładanie się miasta do remontów elewacji zabytkowych kamienic. Kiedy rozmawiałam z Dariuszem Bekiszem dwa lata temu (obchodził akurat 18-lecie „panowania”), mówił, że sam nie zdaje sobie sprawy, ile przez te lata udało się w Świebodzinie zmienić.
Udało się też, niestety, wiele spraw zatrzymać w miejscu, bo ostatnie 5 kadencji to nie były jedynie sukcesy. Wątpliwe moralnie, a na pewno wzbudzające wiele kontrowersji wśród mieszkańców, umorzenia podatkowe firmom, które prosperują całkiem dobrze, zatrudniają, jak mówią pogłoski, mieszkańców na niewolniczych warunkach, często bez umów o pracę, nie przysporzyły Bekiszowi zwolenników. Na minus i to duży zasługuje także finansowanie kultury i sportu. Ośrodek sportu to instytucja, która dba o obiekty i poza tym nie wychodzi z inicjatywą integracji mieszkańców. Nie udało się przez tyle lat zbudować sauny na basenie, przez co pływalnia jest o wiele mniej atrakcyjna od tych w Sulechowie i Międzyrzeczu. Nie ma sztandarowych imprez organizowanych przez placówkę (jak na przykład w Zbąszynku), dopiero w tym roku podłączono internet na hali i basenie. Tłumaczenie, że środki finansowe są ograniczone jest co najmniej nie na miejscu. Nie widziałam dyrektora na komisjach i sesjach proszącego o dodatkowe pieniądze na imprezy lub inwestycje, a w rozmowie ze mną tłumaczył, że tartanowa bieżnia na stadionie nie jest potrzebna, bo taka nawierzchnia jest przy Gimnazjum nr 3. W tym czasie Zbąszynek wybudował boiska do piłki plażowej, złożył wniosek o modernizację stadionu, a Babimost wybudował bieżnię tartanową z ogromnym zapleczem.
Na drugim biegunie jest dom kultury, gdzie pracować ma kto i pomysłów nie brakuje, ale obiekt wygląda strasznie, a przede wszystkim brakuje miejsca do pracy sekcji, w których udział bierze kilkuset mieszkańców Świebodzina i okolic. Wprawdzie wyremontowana została sala widowiskowa, ale przypomnę burmistrzowi w tym miejscu, że podczas nadzwyczajnej sesji zwołanej latem 2013 roku w trakcie dyskusji nad finansowaniem mówił, że warto poczekać na inne środki zewnętrzne, bo instytut filmowy daje niewiele. Gdyby nie determinacja Stanisława Mosiejki i Beaty Czechowskiej do dziś siedzielibyśmy na starych fotelach, a o filmach wyświetlanych zaraz po krajowej premierze moglibyśmy jedynie pomarzyć. Tymczasem wiem, że obroty kina liczone są już w setkach tysięcy złotych, a w ostatni weekend na niektórych seansach było ponad 300 widzów. Takiej świetności mury ŚDK chyba nie pamiętają. Mury, które straszą, zamiast być dumą miasta. Wyremontowane obiekty w Sulechowie (były zbór i zamek), Babimoście (dom kultury), Międzyrzeczu (dom kultury) pokazują, że dało się pozyskać fundusze unijne na rozbudowę, termomodernizację lub zmianę przeznaczenia. Wystarczył dobrze napisany projekt i środki w budżecie na wkład własny. Stać nas na taką inwestycję, ale brak wydziału pozyskiwania środków zewnętrznych w tym przypadku odbił się nam bardzo głośną czkawką i jeszcze nie raz się odbije, jeśli nic się nie zmieni.
Nieumiejętne wykorzystanie położenia Świebodzina przy najważniejszych drogach krajowych to kolejny zarzut kierowany pod adresem burmistrza. Nie wiem, na ile umiejętnie lub nieumiejętnie rozmawia z potencjalnymi inwestorami włodarz, ale stopa bezrobocia na poziomie 10,8 proc. w sierpniu br. (dla porównania Międzyrzecz – 20,9 proc, Krosno Odrzańskie – 19.8 proc, Nowa Sól – 21,5 proc.) mówi sama za siebie. Oczywistym jest, że mocno wspomaga nas Zbąszynek, który ma nieporównywalnie większe zakłady pracy, ale z rozmów z wieloma osobami wiem, że nawet Zielona Góra zazdrości nam tylu firm produkcyjnych, gdzie zatrudnienie znajdują osoby, które nie są specjalistami w żadnej dziedzinie. Burmistrz na pewno nie może nic poradzić na wybór drogi życiowej młodych ludzi. Chcą studiować administrację, politologię, marketing i zarządzanie, filozofię itp. i potem wrócić do Świebodzina, muszą wiedzieć, że będą skazani na taśmę w jednej z fabryk, ponieważ w tak małym mieście nie ma miejsca dla samych specjalistów, kierowników, dyrektorów i prezesów. Potrzeba przede wszystkim robotników. wszak mówi się, że w Świebodzinie niemal każdy miał, ma lub będzie miał wpisane choć na jednym świadectwie pracy stanowisko: monter.
W tym roku w swojej (wyśmianej w internecie) ulotce wyborczej burmistrza (a właściwie „burmisztrza”) widnieje zapis, że ostatnie 20 lat to był skok cywilizacyjny. Wymieniane są kolejne duże inwestycje i założenia na następne lata. Rządzący burmistrz ma w tym momencie zdecydowanie łatwiej niż kontrkandydaci, ponieważ może sobie „przypisać” wszystkie osiągnięcia ekipy rządzącej z ostatnich lat. Wydaje się jednak, że spot wyprodukowany dla Forum Samorządowego jest lekką przesadą. W pierwszej wersji kilkudziesięciosekundowego filmu pokazane zostały dokonania stowarzyszenia, którego szefem jest D. Bekisz. Wśród nich znalazły się między innymi nowe fabryki. Jako ilustracji użyto kilku ujęć nowej i starej hali RECARO. Reakcja firmy była natychmiastowa. Spółka zarządała od burmistrza usunięcia spotu. Trudno się dziwić, ponieważ wybudowanie fabryki nie jest osiągnięciem lokalnych polityków i rządzących, ale zarządu, który sprawnie kieruje firmą. Ujęcia usunięto, ale niesmak pozostał. Ogólny wydźwięk spotu jest podobny do tego, który wyprodukowany został na zamówienie Platformy Obywatelskiej i zachęca do oddawania głosu właśnie na tę partię. Tak więc, to dzięki Forum Samorządowemu Świebodzin ma drogi, obiekty sportowe, parkingi. Jest to spore nadużycie, ponieważ w radzie miejskiej zasiadają też przedstawiciele innych ugrupowań, a w magistracie pracują osoby niezwiązane z żadną partią i po prostu wykonują swoje obowiązki za wypłatę, nie robią tego charytatywnie.
Chwalą się jednak, a przede wszystkim obiecują także inni. Na pierwszy plan w pluciu jadem wysuwa się Tomasz Domański. Lider Nowego Świebodzina, jak wynika z jego wpisów na portalu Facebook, ma o sobie jak najlepsze zdanie i mimo braku doświadczenia w zarządzaniu ludźmi uważa, że będzie (a na plakatach wyborczych już jest) najlepszym nowym burmistrzem Świebodzina. Uważa ponadto, że jako pierwszy i jedyny stworzył program wyborczy, a inni tylko od niego skopiowali pomysły, co uważa za żenujące. I, co ciekawe, osoba, która krytykowała obecne władze za budowę parkingu przy ulicy Sulechowskiej i uległość wobec proboszczów, opowiadała się za świeckością państwa, była przedstawicielem lewicowej partii w radzie miejskiej, teraz chce podświetlać za gminne pieniądze jeden z kościołów i nawiązywać dobre relacje z instytucjami kościelnymi. Ponadto człowiek, który krytykuje pomysł postawienia tablic informacyjnych o zabytkach miejskich w okolicach figury Chrystusa Króla, chce za gminne pieniądze na tablicach przy autostradzie reklamować łagowskie jeziora (których propagowaniem powinna zająć się Gmina Łagów) i Międzyrzecki Rejon Umocniony (którego fragment Gmina Lubrza wydzierżawia prywatnej firmie i która to firma doskonale sobie radzi z reklamą swoich usług).
Tomasz Domański jest też zwolennikiem zasady, że „moja prawda jest najmojsza”. Nie wziął udziału w oficjalnych obchodach Święta Niepodległości, bo nie musi „robić niczego na pokaz”, ale na swoim profilu nie zapomniał napisać, że jest patriotą i w tym dniu spotykał się z wyborcami. Wpis oczywiście nie jest „na pokaz”. Nie na pokaz oczywiście było też krytykowanie wszystkich, którzy ośmielili się krytykować jego poglądy, a usuwanie nieprzychylnych komitetowi i jego liderowi komentarzy to jedynie przypadek lub czysta kosmetyka. Tomasz Domański w swoim programie ujął też czasowe zwolnienia podatkowe dla osób, które są w złej sytuacji finansowej. Uczestniczyłam w wielu komisjach rady miejskiej, na których był poruszany temat dłużników i wiem, że dla wielu osób to jest po prostu sposób na życie. I, o ile podatki są ściągane na niezłym poziomie, o tyle opłaty za mieszkania komunalne to koszmar. Są lokatorzy, którzy mają dziesiątki tysięcy złotych zadłużeń, a miesięczna opłata to 200 – 400 złotych. Gmina oddaje sprawy do sądu, sąd wydaje wyrok, ale nie ma możliwości eksmitować na bruk i w tym miejscu koło się zamyka. Tę sytuację niektórzy mieszkańcy z premedytacją wykorzystują i płacić nie zamierzają. Tomasz Domański chce też budować siłownie na świeżym powietrzu, a obecna ekipa rządząca już je buduje.
Do pozytywnych punktów programu lidera Nowego Świebodzina można zaliczyć na pewno pomysł rozbudowy ścieżek rowerowych, czy chęć promowania gminy poprzez krótkie spoty. Sąsiedzi dawno wpadli na ten pomysł i są o krok milowy przed nami, jeśli chodzi o reklamę. Także pomysł budowy fontanny w kształcie innym, niż obecnie omawiany projekt „sukiennika w misce”, jak mówią niektórzy, jest słuszny, ponieważ mieszkańcy w internecie wyrazili swoje niezadowolenie w tej kwestii. Ciekawy wydaje się także pomysł przejęcia dworca kolejowego. Na taki krok zdecydowała się w ostatnim czasie Kargowa i budynek ożył. Być może stacja PKP mogłaby stać się wizytówką Świebodzina, jeśli projekt jego zagospodarowania byłby trafiony.
Do najpoważniejszych kontrkandydatów Dariusza Bekisza (który jest faworytem i nie ma co tego ukrywać) i który może doprowadzić do drugiej tury, należy z całą pewnością Krzysztof Warcholik. Jak sam mówi, jest bardziej dojrzały niż 4 lata temu. Nie atakuje, ale przygotował rzeczowy program. Wiele punktów jest możliwych i realnych do wykonania. Zdarzają mu się jeszcze wpisy w internecie, które nieco go kompromitują i które niepotrzebnie są oparte na emocjach, ale skupił się przede wszystkim na osiągnięciu jak najwyższego wyniku w wyborach. Popołudniowe posiedzenia rady miejskiej, młodzieżowa rada miasta, bieżnia tartanowa, zmiany w ośrodku sportu, rewitalizacja błoni za stosunkowo niewielkie jak na taką inwestycję pieniądze, wprowadzenie płatnych parkingów, utworzenie wydziału promocji w magistracie, redukcja długów za mieszkania komunalne poprzez możliwość ich odpracowania na rzecz miasta i gminy to tylko niektóre pomysły na uporządkowanie odkładanych od lat spraw w mieście. Po drugiej stronie należy postawić komunikację miejską, zwiększenie kompetencji honorowych obywateli czy czasową likwidację podatku od środków transportu. Ingerowanie miasta w prywatny biznes lub „ciąganie” honorowych obywateli bez pytania ich o opinię nie należy do kompetencji burmistrza, a jakiekolwiek zwolnienia podatkowe zmniejszają możliwości budżetowe, więc może na stworzenie parku na błoniach i inne pomysły zabraknąć środków.
Pozostali kandydaci, czyli Zbigniew Burnos, Mieczysław Czepukowicz, Jolanta Starzewska oraz Małgorzata Tyszkiewicz są o wiele mniej aktywni. O ile Zbigniew Burnos i Mieczysław Czepukowicz dali się poznać w ostatniej kadencji jako aktywni radni, często będący w opozycji do burmistrza, o tyle Jolanta Starzewska mająca „samorządową” przerwę i nieznana w mieście i gminie Małgorzata Tyszkiewicz uaktywniły się dopiero w czasie kampanii wyborczej, co nie jest dobrze odbierane przez mieszkańców.
Wiadomym jest, że Zbigniew Burnos na pierwszym miejscu stawia mieszkania komunalne dla młodych mieszkańców miasta. Od dłuższego czasu jest przeciwnikiem sprzedawania gminnych lokali i umorzeń podatkowych. Jest też zwolennikiem konsultowania z mieszkańcami najważniejszych dla gminy decyzji. Nie ma jednak programu, który można przedstawić w punktach i ocenić, czy jest realny do wykonania.
Mieczysław Czepukowicz z kolei stawia na rodzinę. Do najważniejszych punktów zalicza między innymi budowę żłobka, mieszkań dla młodych, stworzenie oddziału dziecięcego w szpitalu oraz programu podatkowego dla firm stwarzających nowe miejsca pracy i potencjalnych inwestorów. Jak jednak wielokrotnie mówił, pokonanie obecnego burmistrza nie będzie łatwe.
Jolanta Starzewska z powodów rodzinnych wycofała się na jakiś czas z kampanii wyborczej. Mówi się też, że jej kandydatura to jedynie odwet PSL-u za wystawienie wiceburmistrza Krzysztofa Tomalaka na kandydata do sejmiku, co z pewnością odbierze część głosów innemu członkowi ludowców, Zbigniewowi Kołodziejowi.
Małgorzata Tyszkiewicz z kolei do najważniejszych inwestycji zalicza budowę spalarni śmieci, co, patrząc na problemy mieszkańców Dąbrówki Wielkopolskiej, w której znajduje się sortownia śmieci, wydaje się pomysłem co najmniej kontrowersyjnym. M. Tyszkiewicz jest też przeciwniczką nepotyzmu, co może wskazywać, że nie będzie próbowała „obsadzić swoimi ludźmi” magistratu i jednostek podległych po wygranych wyborach.
Gdyby kandydaci spełnili wszystkie swoje obietnice, Świebodzin byłby krainą mlekiem i miodem płynącym. Niestety nigdy nie udało się jeszcze wykonać wszystkich punktów programu wyborczego, dlatego należy się spodziewać, że, kto by nie zwyciężył, najważniejsze będzie takie dysponowanie środkami budżetowymi i zewnętrznymi, aby miasto nie było zadłużone tak, jak chociażby powiat.
—
Opr. Ewa Wójcik