W trzeci weekend czerwca świebodzinianie świętowali dni naszego miasta. Oprócz koncertów gwiazd, występów lokalnych zespołów i grup na scenie ustawionej tradycyjnie na błoniach w tym roku zorganizowano zlot miłośników zabytkowych pojazdów.
W piątek obchody Dni Świebodzina rozpoczął natomiast pokaz sukien wieczorowych. Z dyrektorem ŚDK Stanisławem Mosiejką rozmawiałam o tegorocznych imprezach, kosztach organizacji i zaangażowaniu, na jakie codziennie kierownictwo domu kultury może liczyć ze strony pracowników.
Jak najkrócej można przedstawić Dni Świebodzina 2015 w liczbach?
W tym roku impreza trwałą trzy dni. W sobotę przez błonia przewinęło się, wg naszych szacunków, około 9 tys. osób. Gdybyśmy doliczyli mieszkańców, którzy przyszli pod ratusz zobaczyć pojazdy, myślę, że ta liczba przekroczyłaby 10 tysięcy. W niedzielę na koncerty oraz jubileusz Świebodzińskiej Orkiestry Dętej przyszło około 8 tys. osób. Koszty jeszcze liczymy, ale szacunkowo można powiedzieć, że wydaliśmy w tym roku około 100 tysięcy złotych.
Do jakich grup kierowaliście w tym roku ofertę kulturalną?
Propozycja nasza była skierowana do wszystkich mieszkańców. Występy dziecięce, wesołe miasteczko i wiele stoisk było skierowanych do najmłodszych. Na paradę pojazdów zabytkowych przyszły całe rodziny. Wiele osób stało na trasie przejazdu, aby zobaczyć stare samochody i motocykle. W trakcie zlotu w ratuszu odbywał się turniej szachowy. Nasza sekcja szachowa, która od roku działa przy ŚDK, chciała pokazać, czego jej członkowie nauczyli się przez ostatnie 12 miesięcy. Dwie kapele rockowe to propozycja dla młodzieży. Poziom tych zespołów był na bardzo wysoki. Wśród publiczności, mimo naprawdę ciężkich dźwięków, byli także ludzie starsi, co bardzo miło nas zaskoczyło. Typowym wydarzeniem dla kobiet był pokaz sukien wieczorowych. Okazuje się że to wydarzenie zainteresowało wielu mieszkańców, którzy, mimo niesprzyjających warunków pogodowych, czekali wokół wybiegu. Na widowni były dzieci, byli seniorzy, kobiety i mężczyźni, młodzież. My zajęliśmy się obsługą techniczną pokazu. Koncerty gwiazd, w tym roku Zespół Piersi oraz Czadomen, zawsze są skierowane do wszystkich, nie tylko świebodzinian. Oczywistym jest, że fani zespołó jeżdżą za swoimi idolami i w tym roku też tak było. Oba koncerty główne były bardzo udane. Zaznaczę jeszcze, że II Zlot Miłośników Zabytkowej Motoryzacji był w tym roku skierowany do osób indywidualnych, które nie są zrzeszone w klubach. Właściciele pojazdów odpowiedzieli na nasze zaproszenie i już zapowiedzieli, że w przyszłym roku przyjadą do nas ponownie.
Jak można ocenić tegoroczne obchody pod względem bezpieczeństwa?
W tym roku mieliśmy nową firmę ochroniarską, która profesjonalnie wywiązała się z zadania. Nadzór był sprawowany tak, jak tego oczekiwaliśmy. Także świebodzińska policja pilnowała porządku. Muszę przyznać, że na każdy najdrobniejszy incydent reagowali. Nie musieliśmy dzwonić i prosić o interwencję czy nawet samą obecność, ponieważ oni po prostu byli w tych miejscach, gdzie zbierali się mieszkańcy, a więc na błoniach, pod ratuszem, na trasie rajdu pojazdów zabytkowych.
Jak wyglądają przygotowania do tak dużej imprezy?
To nie jest tak, że przez dwa lub trzy miesiące organizujemy Dni Świebodzina i niczym więcej dom kultury się nie zajmuje. My działamy normalnie. Teraz podczas naszej rozmowy, kiedy jeszcze liczymy koszty imprez, robimy rozliczenia, podsumowania, w sali widowiskowej trwa koncert Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Cały czas też działa kino, które obsługują pracownicy ŚDK. Przed obchodami dni miasta, organizowaliśmy galę taneczną i teatralną Pro Arte – finał wojewódzki. Przyjmowaliśy także seniorów z niemieckich miast partnerskich, prowadzone były zajęcia w sekcjach. Jeśli chodzi o same Dni Świebodzina, to nasi pracownicy w tym czasie zajmowali się tak naprawdę wszystkim. Podczas pokazu mody część pracowników zajmowała się obsługą techniczną wydarzenia, inni montowali scenę na błoniach. W kolejnych dniach przez cały dzień pracownicy domu kultury byli obecni na błoniach, obsługiwali paradę pojazdów, koncerty. Pracowaliśmy od rana do późnych godzin nocnych. Warto podkreślić, że nasz zespół jest mniejszy niż w innych ośrodkach. U nas jedna osoba zajmuje się oświetleniem, dźwiękiem, elektryką, jest konserwatorem. Inny konserwator, jak trzeba, robi zdjęcia. Pracownicy biurowi są też instruktorami.
Przed kilkoma tygodniami zarzucano kierownictwu ŚDK, że nie umie zaplanować sobie budżetu i składa do burmistrza wnioski o pieniądze dodatkowe. Te środki są przyznawane przez komisję budżetową. Jak wygląda rzeczywiście planowanie budżetu domu kultury?
Budżet planujemy we wrześniu. Wówczas składam do gminy projekt. Oceniam założenia, koszty i dochody. W urzędzie miejskim nasz budżet pracownicy dostosowują do projektu budżetu całej gminy. My dostajemy wówczas informację, ile środków mogę wydać i robię kolejny projekt. Decydujemy więc, co zorganziujemy, a czego nie uda się sfinansować. Trzeba powiedzieć jasno, że plan wydatków takiej instytucji jak dom kultury nie może być sztywny. Plan imprez to żywy organizm. Często zdarza się tak, że trafia się okazja organizacji ciekawego wydarzenia, które wcześniej nie było planowane. Nie możemy od razu skreślać takiej możliwości tylko dlatego, że nie było jej w naszym kalendarzu wcześniej. Szukamy więc środków. Zwracamy się między innymi do burmistrza o dodatkowe pieniądze. Budżet miejski także się zmienia. Czasami są dodatkowe koszty, czasami dodatkowe dochody i można wydać więcej. My musimy byc elastyczni, żeby nasza oferta była atrakcyjna. Niektórych rzeczy nie da się zaplanować z rocznym wyprzedzeniem.
Inną sprawą są dochody własne domu kultury. Nie możemy zaplanować co do złotówki, ile uda nam się zarobić. Pozyskujemy sponsorów, ale czasy, kiedy firmy płąciły grube tysiące na organizację imprez dawno odeszły w niepamięć. To jest mit, że przedsiębiorcy bez problemu przekazują nam duże sumy. Czasami jakaś firma zdecyduje, że przekaże nam 200 zł. To jest wsparcie duże, jeśli budżet imprezy wynosi 2 tysiące, ale przy stu tysiącach taka pomoc nie jest znacząca, choć oczywiście każdy grosz się liczy. Zaznaczę także, że nie mam możliwości zaplanować jakiejś rezerwy budżetowej. Każde pieniądze mają swoje przeznaczenie.
Staramy się też negocjować jak najniższe stawki za każde usługi świadczona dla nas. Sprzedajemy powierzchnię reklamową, kino zarabia, wynajmujemy salę widowiskową. Nie jesteśmy jednak firmą produkcyjną i to należy zrozumieć.
W Świebodzinie wspiera nas tak naprawdę kilka firm. Nie mamy kopalni miedzi, innych gigantów produkcyjnych. Zawsze możemy liczyć na RECARO, jakiś czas temu dołączyła firma Docdata Fulfilment. Także banki BGŻ oraz WBK nam nie odmawiają. Firma Orto Prot mocno wspiera Festiwal im. M. Agricoli oraz mniejsze podmioty, które bezpośrednio pomagają przy organizacji różnych wydarzeń. Dziękujemy im między innymi podczas koncertu wiosennego.
Ilu pracowników zatrudnionych jest w Świebodzińskim Domu Kultury i czym się zajmują poszczególne osoby?
Oprócz mnie i Beaty Czechowskiej, która zajmuje się stroną artystyczną naszej działalności, mam dziewięciu pracowników pełnoetatowych, w tym konserwatorów, osobę sprzątającą, księgową. Oprócz tego są instruktorzy na cząstkach etatów i instruktor szachów, który pracuje na zasadzie wolontariatu. Każdy ma zakres swoich oboiwiązków. Każdemu dajemy możliwość przedstawiania swoich pomysłów. Dzięki temu wszyscy mogą realizować swoje pasje i wykonują swoje obowiązki sumiennie. Konserwator jest akustykiem, elektrykiem, drugi, jak wspomniałem wcześniej, jest także fotografem. Instruktorzy potrafią ustawić ekran filmowy, pracownicy zajmujący sie organizacją imprez potrafią włączyć projektor filmowy, wprowadzić i zakodować film, włączyć mikrofon. Obsługujemy także kasę w kinie. Pracownicy często nie wiedzą, kiedy pójdą do domu. Czasami w ostatniej chwili okazuje się, że trzeba jeszcze zostać, że coś się zepsuło i na jutro trzeba naprawić.
Jeśli chodzi o mieszkańców gminy, którzy regularnie uczestniczą w zajęciach sekcji, w tym Uniwersytet Trzeciego Wieku, dzieci i młodzież, mogę śmiało powiedzieć, że liczba ta osiąga poziom 700 osób. Zajęcia odbywają się siedem dni w tygodniu. Nie ma się więc co dziwić, że pracownicy chcą mieć wolne święta. Oni pracują przez okrągły rok, często po kilkanaście godzin dziennie, a każdy z nich ma rodzinę i chce z nią spędzić choć trochę czasu.
—
Rozmawiała Ewa Wójcik, fot. Daria Skowronek