W centrum Darnawy (gm. Skąpe) mieszkańcy wraz z sołtysem na nieużywanej dotąd gminnej działce zrobili plac rekreacyjny dla dzieci.
Teren ogrodzili wysoką siatką, nawieźli ziemi, wyrównali, posiali trawę, postawili dwie bramki do piłki nożnej, zamontowali słupki do siatkówki. Pomogła też gmina, która udostępniła koparkę. Dzieci od początki chętnie z tego miesjca korzystają, choć kilkadziesiąt metrów obok na byłym poniemieckim cmentarzu jest plac zabaw z karuzelą i ślizgawką.
O nowy plac mieszkańcy dbają. Sołtys Mirosław Faber kupuje paliwo, kosi trawę. Z kolei o wybudowanym z gminnych pieniędzy placu zabaw urzędnicy nie pamiętają. Trawa sięga tam po pas, ciężko przedostać się przez chaszcze. Jak mówi sołtys, gmina kosi trawę dwa razy w sezonie.
Pojawił się też dodatkowy problem. Wieś jest strefą zabytkową. Zgody na wszystkie działania musi wyrazić konserwator zabytków. I konserwator nie zgodził się na budowę zespołu boisk w centrum wsi. Spotkani przez nas mieszkańcy bronili terenu, który stworzyli. Wspominali Dzień Dziecka, który tam został zorganizowany, tłumaczyli, że od rana do wieczora na placu bawią się miejscowe dzieci. – Gdzie one się mają bawić? – pytała starsza pani.
– Plac, który zrobiła gmina jest zaniedbany, a tu sołtys za własne pieniądze paliwo kupuje i trawę kosi – tłumaczyła. – To wszystko przez poprzedniego sołtysa. Przegrał wybory i teraz jest konflikt w gminie – mówili mieszkańcy Darnawy. – On tu obok ma swoją działkę, wśród swoich ludzi podpisy zbierał, żeby te ogrodzenie rozebrać. Jemu nic nie pasuje. Na swoim nieogrodzonym terenie postawił maszyny, też mógłby porządek zrobić, a taka zarośnięta ta jego działka – przekrzykiwali się mieszkańcy.
Piotr Olszewski, bo o nim mowa, mimo zbieranych podpisów przeciwko boiskom, podczas spotkania z nami mówił, że nie jest za ich likwidacją. Podkreślał jedynie, że chce, aby wszystko było zrobione zgodnie z prawem. Były sołtys, a obecnie radny gminny zarzuca Mirosławowi Faberowi, że postawił ogrodzenie wbrew negatywnej decyzji gminy. Wydaje się, że postawiona siatka nie powinna nikomu przeszkadzać.
Dzięki niej we wsi jest bezpieczniej. Dzieci grające w piłkę nie wybiegają na jezdnię, nie wybijają też okien w okolicznych budynkach mieszkalnych. Osoby mieszkające najbliżej nie mają nic przeciwko ogrodzeniu. – Mieszkam tuż obok. Moje dzieci cały dzień się tu bawią. Widzę przez okno, co robią. Wcześniej, zanim powstało ogrodzenie, był problem. Jak ktoś mocno piłkę kopnął, szyby z okien leciały – mówiła jedna z pań, które przyszły na spotkanie z nami.
Piotr Olszewski przedstawił pismo z podpisami 37 osób. Wynika z niego, że podpisani mieszkańcy są przeciwni boiskom, ponieważ są one źródłem nadmiernego hałasu w dzień i w nocy i dlatego powinno się posadzić drzewka ozdobne i postawić ławki, aby gminna działka była typowym terenem rekreacyjnym. Jak mówiły osoby, które przyszły na spotkanie z nami, mieszkańcy, którzy ten protest poparli mieszkają w innej części wsi i ten hałas im tak naprawdę nie przeszkadza. Potwierdzili to ci, którzy mieszkają tuż przy rzeczonych boiskach. – Nam nie przeszkadza, że dzieci się bawią. Ważne, że mamy je pod kontrolą i możemy cokolwiek zrobić w domu, kiedy maluchy tu biegają i grają w piłkę – mówili.
Po przepychankach między sołtysem a gminą do Darnawy przyjechał w końcu przedstawiciel wojewódzkiego konserwatora. Agnieszka Skowron z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Zielonej Górze wydawała się zdziwiona, kiedy zobaczyła, o co toczy się dyskusja. – Chciałam obejrzeć teren, bo nie mam wyobrażenia, czego sprawa dotyczy – tłumaczyła urzędniczka. Podkreśliła jednak, że instytucja, w której pracuje umarza sprawy, które dotyczą sytuacji zastanej, a opinie wydaje tylko co do planowanych inwestycji. Dodała również, że nie ma nic przeciwko, aby teren, o który toczy się spór pełnił dalej swoją funkcję, ponieważ nie są to boiska, ale trawiasty teren rekreacyjny.
– Pani konserwator znalazła się tu dlatego, że na wniosek sołtysa miało tu powstać boisko rekreacyjne. Dlaczego więc teraz pan mówi, że to nie jest boisko, jak pan sam na wniosku napisał, że to będzie boisko? – pytał Piotr Olszewski. – Czy wy rozumiecie? Tu jest teren 30 na 30 metrów. Ile powinno mieć metrów boisko piłkarskie? – odpowiadał i pytał zarazem sołtys Faber. Jak tłumaczyła urzędniczka z Urzędu Gminy Skąpe (nie zgodziła się na podanie imienia i nazwiska), gmina nie chce likwidacji terenu, a nie zgodziła się jedynie na budowę boisk. To dziwne, że nikt z urzędników nie zorientował się, że ten „zespół boisk”, o którym była mowa w dokumentach ma powstać na niewielkim terenie i tak naprawdę ma być miejscem zabawy dla dzieci, zabawy z piłką.
Agnieszka Skowron tłumaczyła, że błąd jest jedynie w nazewnictwie. Jeśli działkę nazwie się „terenem rekreacyjnym” lub „placem zabaw”, a nie „zespołem boisk”, wszystko będzie mogło zostać tak, jak jest. Wątpliwości budzi jedynie wysokość ogrodzenia. – Państwo to źle sformułowali we wniosku. Szkoda czasu na kłótnie, mogą się Państwo dogadać – mówiła urzędniczka z Zielonej Góry.
{gallery}galeria/darnawa{/gallery}
– To jest sztuczny problem – dodała A. Skowron. – Wszyscy stąd wyjadą, a my zostaniemy z problemem – powiedział na zakończenie jeden z mieszkańców.
Wójt Zbigniew Woch nie był obecny na spotkaniu w Darnawie. Miał ważny wyjazd służbowy. Wydaje się jednak, że zmiana nazewnictwa powinna rozwiązać problem ogrodzenia i gminnej działki w centrum wsi. Jeśli wszyscy wykażą odrobinę dobrej woli, dzieci nadal będą mogły bawić się piłką tam, gdzie przez ostatnie miesiące.
—
Opr./fot. Ewa Wójcik
{fcomment}