Członkowie Komisji Gospodarki Komunalnej i Spraw Socjalnych odwiedzili noclegownię. Radni rozmawiali z członkami kościoła zielonoświątkowego, którzy zarządzają placówką, o bieżących problemach.
Pretekstem do wizyty radnych było przyznanie Chrześcijańskiemu Stowarzyszeniu Dobroczynnemu dotacji w wysokości 50 tys. zł na całoroczne działanie noclegowni dla bezdomnych ze Świebodzina w ramach zadania „Pomoc społeczna, w tym pomoc rodzinom i osobom w trudnej sytuacji życiowej oraz wyrównanie szans tych rodzin i osób”. Przy okazji po raz kolejny padły sugestie, by zamieszkujący noclegownię bezdomni zajęli się drobnymi pracami porządkowymi w mieście. Radni chcieli również dowiedzieć się, ile osób korzysta z jednostki, ile opuściło noclegownię i wróciło do normalnego życia.
– Mamy sześć osób, które zdecydowały się uczestniczyć w płatnym stażu, który odbywa się w Zielonej Górze. Nasi podpopieczni chętnie biorą udział w tego typu projektach, niestety nie są to bezdomni ze Świebodzina, ale osoby spoza naszej gminy. Musi minąć trochę czasu, zanim zmienią oni swoje podejście. Za nami dopiero rok pracy, w przypadku tych osób potrzebny jest proces. Wychodzenie z bezdomności i powrót do normalności po kilkunastu, często kilkudziesięciu latach nie jest proste. Takie osoby potrzebują profesjonalnego wsparcia, ale same również muszą chcieć zmian – mówiła Anna Tepper.
W czasie spotkania zwrócono uwagę na problem zasiłków, które, zamiast pomagać wyjść z bezdomności, pogłębiają jeszcze bierność osób bezdomnych. Jak zauważył przewodniczący komisji gospodarki Edward Cichański, największą trudnością, z jaką zmagają się zarządzający noclegownią, jest brak chęci do pracy ze strony osób bezdomnych i bierność, w jaką te osoby popadły. Zgodził się z nim Marco Tepper.
– Oni nauczyli się takiego, a nie innego sposobu na życie. Mamy tutaj jednego pana, który oczekiwał od nas jednoosobowego pokoju i był oburzony, kiedy uzyskał odmowę. System, jaki obowiązuje, na pewno nie pomaga tym ludziom. Mają roszczeniową postawę, bo w opiece otrzymują pomoc finansową, ciepły posiłek, niczego w zamian nie muszą dać. Normalny pracujący człowiek, jeśli chce sobie coś kupić, coś zjeść, musi najpierw na to zapracować. Oni przyzwyczaili się do tego, że wszystko podaje się im na tacy. Nie znaczy to, że niektórzy nie chcą zmian, ale są w mniejszości – wyjaśniał M. Tepper.
Obecni na spotkaniu członkowie komisji zapytali również o kondycję finansową placówki, która w tym roku otrzymała od gminy spore finansowe wsparcie.
– Założyliśmy stowarzyszenie, aby móc ubiegać się o dofinansowanie. Otrzymaliśmy kwotę 50 tys. zł. Nie zaspokaja to jednak wszystkich potrzeb noclegowni. Część kwoty przeznaczona będzie na etat. Pozostałe 30 tysięcy na opłaty bieżące i funkcjonowanie jednostki. Pieniędzy, które otrzymaliśmy, nie możemy przeznaczyć na remont, wymianę okien – mówił pastor Alfred Rokitnicki. – Nie oznacza to jednak, że nic nie robimy. Obecnie przeprowadzamy prace w dwóch pokojach na piętrze. Brakujące środki uzupełniamy składkami z kościoła – zakończył A. Rokitnicki.
Przy okazji wizyty nie zabrakło sugestii ze strony członków komisji co do tego, jak rozwiązać można sprawę zajęcia się przez bezdomnych pracami na rzecz miasta. Między innymi padła propozycja, by stowarzyszenie chrześcijańskie napisało projekt w ramach, którego zostałyby przeprowadzone drobne prace porządkowe za zapas żywności dla placówki. A. Tepper przyznała, że pomysł nie jest zły, jednak bardzo trudno złożyć taką deklarację w momencie, kiedy nie wiadomo, czy jakakolwiek osoba zamieszkująca noclegownię zdecyduje się wziąć udział w zadaniu.
Noclegownia w Świebodzinie działa od ponad roku. W tym czasie przez placówkę przewinęło się ponad 50 osób. Z bezdomności udało się wyjść czwórce. Obecnie z usług placówki korzysta 16 bezdomnych, z czego 9 jest ze Świebodzina. Gmina czynnie współpracuje z noclegownią. Dzięki przyznanym 50 tys. zł prowadzenie całorocznej placówki z pewnością będzie łatwiejsze. Trzeba pamiętać jednak o tym, że nawet największa pomoc będzie nieskuteczna, jeśli osoby, do których jest ona kierowana, nie będą chciały zmienić swojego podejścia do życia. Pracownicy noclegowni nie mają przed sobą prostego zadania. Obowiązujące w naszym kraju prawo, zamiast motywować osoby w trudnej sytuacji życiowej do działania, umacnia w nich bierną postawę. Gmina ma obowiązek zadbać o mieszkańców, zapewnić dach nad głową. Co za tym idzie, dla niektórych sposobem na życie stało się korzystanie z opieki społecznej, mieszkanie w lokalach socjalnych czy noclegowni. W dobie kapitalizmu, niepewnej pracy, takie działania mogą dla przeciętnego, uczciwie pracującego i płacącego podatki obywatela wydawać się absurdalne. Niestety, dopóki w Polsce obowiązywać będzie takie, a nie inne prawo, ci, którzy zostali z własnej wygody swego rodzaju „stypendystami ośrodka pomocy społecznej”, niczego w swoim życiu nie zmienią.
—
Opr. Daria Skowronek / fot. Ewa Wójcik