Jest wiele czynników, które determinują taki wybór. Wpływ mają między innymi: wiek, w którym doznano takiej traumy, gotowość otoczenia do wsparcia, relacje emocjonalne ze sprawcą, rodzaj przeżytego molestowania, konkretne cechy osobowościowe i temperamentalne ofiary. Przed przyznaniem się ofiary często blokuje wstyd oraz wiara w magiczne działanie upływającego czasu. To jest myślenie na zasadzie: „Jak miną lata, to przestanie mnie to boleć, może uda mi się o wszystkim zapomnieć”.
Tak naprawdę czas nie daj tak wiele, ponieważ te wspomnienia zostają już w człowieku i są bardzo bolesne. Często też ofiary molestowania seksualnego nie są uważnie słuchane – pokazują swoim zachowaniem, mówią o bólu – choć nie o konkretach.
Publiczne przyznanie się jest jednak rodzajem oczyszczenia i po latach jest najczęściej najlepszą formą terapii dla poszkodowanych. Nagłośnienie takich przypadków pomaga też innym ofiarom molestowania, pomaga zobaczyć im, że nie są z tym problemem tak wyobcowane i tak samotne, jak im się wydawało.
Oczywiście ujawnienie takiego procederu powinno być początkiem wszczęcia postępowania mającego na celu ustalenia rzeczywistych faktów. Po upublicznieniu takich wydarzeń może zdarzyć się, że inne ofiary będą jeszcze bardziej intensywnie zaprzeczać tym wydarzeniom atakując osobę/osoby, która ujawniła proceder. Takie zachowanie jest podświadomym mechanizmem dalszej obrony przed bolesnymi doświadczeniami, przed wracaniem do wspomnień przez lata zepchniętych do najdalszych zakątków świadomości.
Jeżeli ofiara molestowania seksualnego była związana ze sprawcą silną więzią emocjonalną (opartą o rodzinę lub stanowisko) to sytuacja jest dla takiej osoby wyjątkowo toksyczna. Przyjmując, że ofiarą był 15-letni ministrant, a sprawcą ksiądz – to na pewno istniały czynniki,które zablokowały u chłopca gotowość do ujawnienia tak traumatycznego doświadczenia wcześniej. Czynnikami tymi mogły być: wstyd, zażenowanie, zmanipulowanie, lęk, obawa o bezpieczeństwo finansowe rodziny, lęk przed odrzuceniem społecznym, szacunek wobec księdza, wiara w autorytet księdza itd. […].
Na pewno nie można odmówić ofiarom żadnej przemocy prawa dochodzenia sprawiedliwości – nawet jeżeli domniemani sprawcy/sprawca nie żyją. Przecież ich śmierć nie niweluje doznanych krzywd, bólu i wielu lat bardzo trudnych emocji. Powinniśmy wspierać ofiary przemocy seksualnej oraz ich rodziny, a sprawcom oferować terapię ale przede wszystkim powinni oni zostać ukarani.
mgr Patrycja Leonciuk-Frelichowska
Czytaj także:
Ufałem mu, był dla mnie jak ojciec