Zasady rozstrzygania przetargów budzą wiele emocji i kontrowersji. W Świebodzinie słyszy się często, że obecna ekipa rządząca nie potrafi tak rozpisywać konkursów, aby to nie cena, ale jakość była najważniejsza.
Niestety obecnie rządzący boją się oskarżeń o korupcję i niegospodarność, dlatego wybierają ofertę najtańszą. Ma się to jednak zmienić na lepsze.
Na ostatnim posiedzeniu Sejmu posłowie pochylili się nad projektem nowelizacji ustawy Prawo zamówień publicznych. Jest on wynikiem prac posłów PO i Twojego Ruchu. Sprawozdawca sejmowej komisji gospodarki Maria Małgorzata – Janyska (PO) powiedziała w piątek Polskiej Agencji Prasowej, że dzięki noweli żegnamy się z największymi problemami zgłaszanymi do tej pory przez uczestników rynku zamówień publicznych, czyli m.in. dyktatem najniższej ceny.
– Kryterium najniższej ceny będzie można stosować jedynie w przypadku przedmiotów zamówienia publicznego, które są powszechnie dostępne na rynku i mają ustalone standardy jakościowe. Jednocześnie zamawiający będzie musiał udowodnić, że w opisie przedmiotu zamówienia uwzględnił koszty ponoszone w całym okresie korzystania z niego – mówiła posłanka.
Wcześniej zdarzało się, że kupowany sprzęt był drogi w eksploatacji lub jakość użytych materiałów okazywała się niewystarczająca.
– Liczne przypadki sytuacji, które nazywane były nawet jako patologie powodują, że postanowiliśmy przepisy dostosować do polskiej rzeczywistości tak, aby te patologie nie miały racji powtarzać się w przyszłości – mówił na konferencji prasowej Adam Szejnfeld (PO).
Jak bardzo potrzebne były to zmiany zauważali często lokalni politycy. Radni miejscy często zarzucali burmistrzowi, że wartość inwestycji po przetargu jest niemal o połowę niższa od ceny kosztorysowej, ale przekłada się to też na jakość, która pozostawia wiele do życzenia. Władze gminy niewiele mogły zrobić. Zdarza się bowiem, że firma po zakończeniu inwestycji upada i nie ma kogo wzywać do poprawek i reklamacji.
Po zmianach oferent będzie musiał udowodnić, jeśli zamawiający o to poprosi, że zaproponowana cena nie jest dumpingowa, a więc zbyt niska. Zmiany szykują się też w zatrudnianiu pracowników. Do tej pory firmy obniżały koszty poprzez proponowanie pracownikom umów cywilno-prawnych, a stawka godzinowa była ustalana na takim poziomie, że załoga nie zarabiała nawet najniższej krajowej, nie licząc wynagrodzenia za nadgodziny i pracę w soboty. Nowelizacja zakłada, że pracodawcy będą zobowiązani do takiego kalkulowania kosztorysów, by praca była w nich wyceniana na podstawie co najmniej płacy minimalnej. Przez brak takich przepisów firmy zaniżają koszty, przewidując nawet zatrudnienie później pracowników „na czarno”, bez opłacania im składek do ZUS-u.
Co ważne nowe przepisy przewidują waloryzowanie wartości kontraktów w sytuacjach, na które strony umowy nie mają wpływu. Chodzi o wzrost płacy minimalnej, podatku VAT oraz składek na ubezpieczenie społeczne.
Za uchwaleniem ustawy głosowało 295 posłów, nikt nie był przeciwko, a 148 osób wstrzymało się od głosu.
Termin głosowania nad zmianami jest nieco chybiony, ponieważ po wyborach nikt nie będzie pamiętał, że obecne władze stosowały się do innych przepisów niż ekipy, które wygrają w listopadzie. Po kilku latach będzie się za to głośno mówić, że włodarze z kadencji 2014-2018 byli bardziej gospodarni i wydawali pieniądze mądrzej niż poprzednicy.
—
Opr. Ewa Wójcik
{fcomment}