Jak informowaliśmy pod koniec marca burmistrz Dariusz Bekisz podczas komisji budżetowej złożył wniosek o zabezpieczenie w budżecie pieniędzy na zakup fontanny, która ma stanąć na Pl. Wolności. Stało się tak dlatego, że koszty wybudowania wodotrysku na placu ratuszowym okazały się dużo większe niż zakładano na początku. Sama rzeźba sukiennika miała kosztować 75 tysięcy złotych, natomiast gotowa fontanna importowana z Włoch ma cenę około 40 tys. złotych.
Radni w marcu poparli pomysł burmistrza i już nawet zrodziła się idea, aby wymienić na nową fontannę przy ul. Wałowej oraz wybudować nową przy ul. Głogowskiej. Radni dyskutowali także, aby mimo wszystko nie rezygnować z figury sukiennika i ogłosić konkurs na zaprojektowanie pomnika, który miałby stanąć koło ratusza. Wydawało się, że tak się stanie w najbliższym czasie.
Kilkanaście dni po sesji miasto obiegła jednak informacja, że gorzowianka, która miała zaprojektwać fontannę z sukiennikiem i która nieoczekiwanie podniosła koszty, wykona rzeźbę. Tak się złożyło, że artystka miała już nawet przygotowaną miniaturową wersję sukiennika i przywiozła zaprezentować ją burmistrzowi. D. Bekisz przyniósł ową miniaturę na kwietniową komisję budżetową. Radni chodzili wokół niej, robili zdjęcia, dyskutowali. Temat sukiennika nie został jednak podjęty. Przed sesją miniatura zniknęła z sali sesyjnej i sprawa została tym samym zamknięta.
Skarbniczka gminna Izabela Zabłocka, którą zapytaliśmy, kiedy będzie omawiane zabezpieczenie pieniędzy na wykonanie rzeźny, zdziwiona odpowiedziała krótko: – Te pieniądze są zabezpieczone. One nie zostały nigdy ściągnięte z budżetu.
Od początku pomysł fontanny z sukiennikiem forsował radny obecnej kadencji Kazimierz Gancewski. Mężczyzna zna gorzowską rzeźbiarkę i to jej projekt rekomendował burmistrzowi. Kiedy upadł pomysł fontanny, radny mimo wszystko starał się, aby rzeźba, której projekt jest już gotowy, stanęła na rynku i aby wykonała ją właśnie wspomniana artystka. Koszt zamówienia nie przekroczy 30 tys. euro, więc pieniądze można wydać z tak zwanej „wolnej ręki” – bez ogłaszania przetargu. Radni z kolei się nie połapali (lub nie chcieli się połapać) w zapisach budżetu i zaplanowanych wydatkach i nie zorientowali się, że na rynku stanie sukiennik, natomiast na Pl. Wolności fontanna i oni na to wszystko wyrazili zgodę.
Nikt nie zapytał burmistrza, dlaczego konkretna osoba ma wykonać rzeźbę, dlaczego będzie to zamówienie z wolnej ręki, dlaczego nie zostanie ogłoszony konkurs, w którym być może chętnie wzięliby udział studenci lub absolwenci kierunków artystycznych lub po prostu inni rzeźbiarze. Radni dostali gotowy projekt, nie byli nim zachwyceni, ale żaden pary z ust nie puścił.
Nikt nie pyta też mieszkańców, czy chcą na rynku sukiennika, czy to jest właściwa inwestycja. Plany dotyczące budżetu obywatelskiego spełzły na niczym. Jest już połowa maja. Teraz najważniejsze jest absolutorium dla burmistrza i analiza wykonania ubiegłorocznego budżetu. Za miesiąc będzie przerwa wakacyjna i już dziś wiadomo, że mieszkańcy budżetu obywatelskiego, o którym tak chętnie zaraz po wyborach mówił burmistrz, nie dostaną do zaplanowania. Minie rok 2015, potem wszyscy o tym zapomną, ewentualnie sprawę przemilczą, bo tak jest wygodniej.
Paweł Kukiz w kampanii prezydenckiej trąbił, że jednomandatowe okręgi wyborcze (tzw. JOW-y) odbetonują scenę polityczną i dadzą szansę rządzenia obywatelom, że będziemy mieć rzeczywisty wpływ na rządzenie państwem. Po ostatnich wyborach samorządowych, w których pierwszy raz w gminach obowiązywały JOW-y, przekonaliśmy się na własnym podwórku, że ratusz został zabetonowany całkowicie i burmistrz tak prowadzi swoich 15 radnych za rączki, jak mu wygodnie. Krótko mówiąc, owinął sobie większość rady wokół palca i robi co chce, a radni nie muszą robić nic. I chyba nawet nie chcą.
—
Opr./fot. Ewa Wójcik